ROLAND BARTHES "THE PLEASURE OF THE TEXT"



 Barthes to jeden z moich ulubionych eseistów i myślicieli XX wieku. Jak dotąd miałam przyjemność zapoznania się z jego "Camera Lucida", "Empire of Signs" i "Image-Music-Text". "The Pleasure of the Text" to dla mnie swoistego rodzaju podsumowanie doznań z lektury tekstów Barthesa, ale także ogólnie odpowiedź na to, czego - bez względu na gatunek - szukam w literaturze.  Jeśli chodzi o tekst, jestem hedonistą. Lubię ,,czuć" słowa, ,,widzieć" je i ,,smakować". Wybrałam akurat ten krótki esej nie tylko z uwagi na chęć stopniowego zapoznania się z całą twórczością Rolanda Barthesa - nietrudno po tym moim krótkim wstępie domyślić się, że chodzi także o tytuł i temat. 

Przemyślenia autora, często ostre i radykalne, bardzo do mnie przemawiają. Zgadzam się przykładowo z tezą Barthesa o tym, że przyjemność z tekstu to nie stopniowo obieranie kolejnych warstw suspensu, by wreszcie dotrzeć do nagiego mięsa ani nie narracyjna niewiadoma. Chodzi tutaj o intelektualną satysfakcję, o chęć nauki, poznania. 

Autor zwraca też uwagę na intymność aktu czytania sam czyniąc lekturę swojego eseju bardzo prywatną, co odczułam silnie we fragmencie, w którym nawiązuje do odważnego opuszczania linijek, gdy nikt nie patrzy, co nie jest mi obce. Tak samo jak nie potrafię przekartkować stron, by sprawdzić ile dzieli mnie od końca rozdziału, księgi etc., podobnie nie jestem w stanie opuścić większego fragmentu tekstu, gdy ktoś na mnie patrzy. 

Niesamowicie też przemówił do mnie moment, gdy Barthes podkreśla, że chcąc oceniać książkę z perspektywy przyjemności jaką niesie, nie można równać tej wartości z jej ogólną jakością. Obecnie,  w stosunku do popkultury posługujemy się bardzo modnym określeniem ,,guilty pleasure".

Kolejną zbieżność przemyśleń przynosi fragment, gdzie Roland Barthes opisuje swoje wrażenia związane ze strukturą i gramatyką w książce ,,Bouvard i Pécuchet" Gustave Flauberta. Również mając za sobą jej lekturę stwierdzam, że podpisuję się pod tym, co napisał. Opisy, które dają nam ,,poczuć" i ,,zobaczyć" to wszakże najlepsze opisy. Czasami czytając takie ma się wrażenie wręcz czucia ich gdzieś na języku. Oprócz Flauberta, Barthes wymienia też m.in. Prousta jako autora przyjemności z czym także po lekturze ,,W stronę Swanna" (i z ogromną ochotą na ,,W cieniu zakwitających dziewcząt") popieram bardzo.

Czym jest przyjemność tekstu, o której pisze Roland Barthes? We wstępie tłumacz francuskiego oryginału na język angielski Richard Miller, zaznacza swój problem translatorski. Nie on pierwszy zmaga się z nim w trakcie przekładu Barthesa. "Jouissance" i "jouir", (czy jak piszą inne źródła - ,,jouissance" i ,,plaisir")  decyduje się przełożyć zrezygnowany na ,,pleasure" i ,,bliss", a ja nazwę to ,,przyjemnością" i ,,satysfakcją" (chociaż znowu, sugeruję w drugim słowie realizację i spełnienie, co niekoniecznie jest tutaj celem, aczkolwiek przyjmijmy, że druga opcja jest po prostu intensywniejsza). Zastanawiając się nad tym przychodzi mi na myśl, że jest różnica między tekstem po prostu przyjemnym, relaksującym, a takim, który te przyjemność intensyfikuje. Bardziej satysfakcjonuje mnie lektura tekstu, którego język wywołuje we mnie głębokie doznania sam w sobie. Nie da mi tego lekka powieść napisana łatwym stylem, którą szybko się czyta. Chociaż dalej jest przyjemna. 

Zajęło mi dobrych kilka dni przeczytanie sześćdziesięciu siedmiu stron, ale powód takiego czasowego zaskoczenia jest zrozumiały - Barthesa się czyta analizując, odkłada i analizuje, a potem się znowu wraca. Robi się także notatki. Dużo notatek. Poza klasycznymi dla mnie kolorowymi zakładkami, których dałam sporo jak na tak niewielkich rozmiarów książkę, dołożyłam nieco większe karteczki, na których dopisywałam myśli i dygresje. 

Barthesa polecam wszystkim. Świadomie odkładam sobie na później ,,Mitologie" i ,,Fragmenty dyskursu miłosnego". Chcę najpierw poznać mniej znane jego teksty. "The Pleasure of the Text" zostało wydane po polsku przez wydawnictwo KR jako ,,Przyjemność tekstu", ale szukać polecam w antykwariatach i bibliotekach, gdyż ciężko z dostępnością. Ja polecam lekturę języku angielskim, jeśli ktoś czyta dwujęzycznie. Dwujęzycznie tj. biegle, bez problemów z przełączaniem się między polskim a angielskim. Tekst jest ogólnie rzecz biorąc trudny, filozoficzny, ciężki mimo długości, więc przez problemy kognitywistyczne można znacznie zubożyć sobie doznania z lektury. 

Komentarze

Popularne posty