ALEKSANDRA LIPCZAK "LAJLA ZNACZY NOC"


Z historią Hiszpanii nie zawsze było mi tak po drodze jak ostatnimi czasy. Posługując się językiem hiszpańskim zawsze bliżej było mi zarówno akcentem jak i kulturowo do Meksyku stąd też bardziej interesowałam się regionem Ameryki Łacińskiej. Jednak w trakcie studiowania filologii hiszpańskiej zainteresowałam się Hiszpanią. Dodatkowo, od dłuższego czasu bardzo intrygują mnie naleciałości językowe z arabskiego, którego także bardzo, bardzo chciałabym pewnego dnia się nauczyć. Dlatego, gdy dowiedziałam się o istnieniu tej książki wiedziałam, że muszę ją jak najszybciej przeczytać.

,,Lajla znaczy noc" to publikacja non-fiction traktująca o genezie powstania Hiszpanii. O czasach, gdy kultury mieszały się ze sobą, część mieszkańców posługiwała się językiem romance, druga część arabskim, a niektórzy byli katolikami podczas, gdy inni wyznawali islam. Książka skupia się na sporze o dziedzictwo kraju. Czytamy tutaj m.in. o niezwykle intrygującym meczecie w Kordobie lub też katedrze w Kordobie, gdzie do dziś trwa spór o faktyczną przynależność budowli, co skutkuje nieustanną obecnością służb, które strzegą miejsca przed ewentualnym atakiem terrorystycznym.

Lipczak pisze też o nieścisłościach w odbiorze historycznych faktów przez Hiszpanów. Podczas, gdy wielu mieszkańców Granady 2 stycznia na Plaza del Carmen, od kilkuset lat co roku świętuje zdobycie tego andaluzyjskiego miasta przez Kastylię rządzoną przez Fernanda V Aragońskiego i jego żonę Izabelę I Kastylijską. Ciekawostką jest to, iż język hiszpański mieszkańcy nazywają kastylijskim właśnie ze względu na nazwisko oraz region, który zapoczątkował powstanie Hiszpanii. Granada była ostatnim miastem, którego zdobycie potrzebne było do zakończenia rekonkwisty. Część mieszkańców hucznie celebruje to zwycięstwo, inna negatywnie odbiera fakt świętowania. 

Autorka nawiązuje też do czasów współczesnych. Pisze m.in. o tym, że Hiszpania jest na ,,inność" i mniejszości obecnie bardzo otwarta. Niestety, mimo tego analizuje błędy w podejściu do polityki migracyjnej kraju. Schody pojawiają się dla obywateli spoza Unii Europejskiej, co wydaje się absurdem zważywszy na to, że społeczność jest najbardziej otwarta na osoby z wszystkich stron świata, jeśli chodzi o Europę. Przykładowo Polska wypada tu bardzo słabo. W Hiszpanii otwartość i chęć pomocy w 2018 roku zgłaszało 83% społeczeństwa, a w Polsce - 31. Szereg utrudnień, obozy uchodźcze naszpikowane problemami z przestrzeganiem humanitarnych zasad, czy długi czas oczekiwania na możliwość stałego zatrudnienia na normalną umowę. Jeszcze jakiś czas temu sytuacja bywała ciężka, jednak na szczęście jest coraz lepiej.

Dodatkowo, dzięki wzmiance o Achille Mbembe, kameruńskim filozofie i pisarzu, moja lista książek do przeczytania wzbogaciła się o dwa tytuły.

Moje wrażenia ogólne, jednak nie są dobre. Książka była napisana ciężkim, przytłaczającym językiem. Narracja nie sprawiała wrażenia uporządkowanej. Nie wciągnęło mnie. Właściwie wszystko to były rzeczy, o których już wiedziałam poza informacją o Mbembe, dla której chyba tylko warto było zapoznać się z tą pozycją. Nie była bardzo zła i nie żałuję, jednak w obliczu tylu pozytywnych recenzji i interesującego mnie tematu oczekiwałam na trochę więcej. 

Komentarze

Popularne posty