Notatki o równości

© jehnnybeth.tumblr.com

Według definicji, którą w podobnym brzmieniu i identycznym znaczeniu potrafi stworzyć właściwie każdy człowiek zdolny do logicznego myślenia, tolerancja to poszanowanie czyichś poglądów, upodobań lub wierzeń, które różnią się od naszych własnych. Sformułowanie tego jak rozumiemy to słowo wydaje się być rzeczą prostą i niemal oczywistą, jednak ostatnimi czasy - pewnie jak wiele ludzi na świecie - zastanawiam się, czy rzeczywiście dobrze rozumiemy czym jest tolerancja i dlaczego w XXI wieku nadal jest to jeden z ważniejszych problemów.



Zdjęcie, które zamieściłam pochodzi z bloga wokalistki zespołu Savages występującej pod pseudonimem scenicznym Jehnny Beth. Nie mogłam się powstrzymać, by nie użyć go jako głównego zdjęcia obrazującego to o czym jest pisany przeze mnie dzisiaj post. Kiedy mnie coś porusza/dotyka/fascynuje/intryguje/boli/wzrusza zwykle staram się o tym napisać i temat tolerancji również był kwestią, o której chciałam coś tutaj ,,nabazgrać", jednak to właśnie zdjęcie użyczyło mi idealnej inspiracji to ubrania w słowa moich przemyśleń, więc zdecydowałam, że właśnie teraz, po ponad dwóch miesiącach wstawię pora na posta (nie, wcale nie dlatego, że mi było wstyd, że nic nie piszę, chociaż to też w jakimś stopniu mnie ostatnio nurtowało). 

Savages,an all female rock band - ten strzępek zdania i wykreślone dwa słowa wydają się wyjątkowo trafnie oddawać to czym jest tolerancja i dlaczego nadal mamy z nią problem, Co oczywiste, kultura na świecie wszędzie w jakimś stopniu jest patriarchalna - różni się tylko poziom oddziaływania androcentryzmu w różnych społeczeństwach, krajach, grupach społecznych, oraz na przestrzeni lat. Gdybyśmy czytając artykuł w gazecie natknęli się na artykuł typu przykładowo Kings of Leon, all male rock band chyba prędzej odebralibyśmy to żart lub pomyłkę, bo kto chciałby podkreślać, że Kings of Leon to zespół składający się z samych mężczyzn? W kulturze, czy sztuce, ale także, a właściwie zwłaszcza w branży muzycznej problem ten jest nadal widoczny. Ostatnimi czasy, gdy wpadł mi w ręce najnowszy numer magazynu  LAIF (wreszcie znowu na papierze, chciałoby się dodać) zaintrygował mnie zwłaszcza wywiad z producentką i kompozytorką muzyki elektronicznej o pseudonimie Emika. Było w nim dużo przemyśleń artystki na temat podejścia do kobiet w sztuce i tego jak bardzo się ono zmienia, chociaż - jak podkreśla - jeszcze wiele jest do zrobienia. W jakiś sposób budujący wydaje się z jej perspektywy fakt, iż kobieta w muzyce elektronicznej przestaje być już kojarzona jako cukierkowa dziewczyna z różowym syntezatorem ozdobionym milionem kolorowych świecidełek i że zaczyna się liczyć po prostu talent. 

W odniesieniu do kwestii feminizmu, problem jest właściwie jasny. Nie będzie tolerancji dopóki każdy nie będzie traktowany na równi - bez względu na płeć - tylko przez pryzmat dokonań i osobowości. Wniosek ten wydaje się być tożsamy z refleksjami na temat równości na innych płaszczyznach życia. 

Spacerując ostatnio ulicami mojego na swój sposób pięknego rodzinnego miasta, czyli Wrocławia, minęłam czarnoskórego mężczyznę, który szedł powoli, nieco zdenerwowany i niepewny jakby nie wiedząc do końca, czy jego obecność nie wzbudzi negatywnych  reakcji. Idąc ulicą, czasami zdarza mi się uśmiechnąć do ludzi tak po prostu, bo mam dobry dzień, bo chcę, żeby inni też mieli i tak dalej. Tym razem, jednak mimo, że chciałam uśmiechnąć się do tego młodego mężczyzny to nie zrobiłam tego. Właściwie, był to mały, nieco banalny gest (a właściwie nie był), więc być może nie powinien zostawać w mojej głowie kilka godzin później, jednak nieoczekiwanie wywołał on we mnie kolejną refleksję. Skoro uśmiecham się do innych czasami, a zanim minęłam tego człowieka miałam zamyśloną minę to, czy właściwie powinnam wtedy się uśmiechać? Z jednej strony, skoro uśmiecham się po prostu do ludzi to chyba raczej nie byłoby w tym nic złego, z drugiej miałam wrażenie, że gdybym to zrobiła mógłby odebrać to w sposób negatywny myśląc np. że się z niego śmieję lub że uważam go za ,,zjawisko ponadprzeciętne". Oczywiście, przykład uśmiechu do czarnoskórego mężczyzny na ulicy jest przykładem wysoce przesadzonym, bo zajmowanie się tego typu problemem na co dzień mogłoby przyprawić co najmniej o ból głowy, jednak otwiera to kolejne przemyślenia związane z tym, że tolerancji nie będzie dopóki druga osoba nie będzie odbierać zachowań ludzi jako traktowania ich w sposób nierówny. I nie będzie dopóki sami będziemy się nad tym zastanawiać.

No dobrze, bo chyba chcąc nie chcąc doprowadziłam do tego bólu głowy (siebie trochę tak), więc postaram się nieco rozluźnić sposób wypowiedzi. No i w ramach przerwy podzielę się utworem.




Nawiąże jeszcze do tolerancji związanej ze środowiskiem LGBT. Jako osoba, która od niedawna dopiero w sposób otwarty i czynny jest jego częścią, nie mogę się może wypowiedzieć zbyt szeroko w tej kwestii czerpiąc z autopsji, jednak spróbuję zobrazować jak to widzę. Popieram całą sobą wszelkie wydarzenia typu marsze i inne, w których otwarcie mówi się o naszych prawach, jednak uważam - co pewnie odkrywcze nie jest - że lepiej, żeby nie było żadnych takich wydarzeń. Pomijam oczywiście sytuacje artystyczne, typu występy drag queens/drag kings lub performerów ,,grających" płcią w każdy możliwy sposób. Takie wydarzenia oczywiście - tak jak każdy inny rodzaj ekspresji artystycznych - są potrzebne. Lepiej, jednak żeby nie było Parad, czy Tygodni Równości. Bo jak będzie tolerancja to żadne marsze nie będą potrzebne. 

Myślę, że równość to tak naprawdę zaawansowany poziom tolerancji.
Gdybym miała ułożyć sobie taką piramidę egalitarności to na najniższym miejscu umieściłabym tolerancję. Bo kiedy kogoś tolerujesz to po prostu przyjmujesz do wiadomości, że on jest. 
Tolerancja w moim odczuciu to takie podejście ,,nie przeszkadza mi dopóki mnie to nie dotyczy.
Na drugim, środkowym szczeblu postawiłabym akceptację. 
Akceptacja to wyższy poziom, bo tutaj starasz się z większą empatią podejść do drugiego człowieka, jednak jego zachowanie traktujesz nadal jako pewną odmienność.
Na pierwszym i jednocześnie najwyższym poziomie tej piramidy postawiłabym równość.
Równość jest wtedy kiedy akceptacja już nie jest potrzebna, bo wszyscy są tacy sami, choć każdy inny i ważne jest tylko to jakim jesteś człowiekiem - serce, charakter i dusza.

W tym moim zawiłym toku rozumowania, wydedukowałam, że chyba obecnie jako ludzie jesteśmy gdzieś blisko drugiego poziomu. Jest lepiej, ale ciągle nie jest tak dobrze jak powinno.
Rodzi się, jednak kolejne pytanie. Czy całkowita równość w ogóle jest możliwa?

Na koniec tych notatek zostawiam Was z dwoma piosenkami autorstwa mentora muzycznego moich nastoletnich lat. Nie dają rzecz jasna odpowiedzi, ale stawiają pytania. 

A to chyba jest już jakiś krok do przodu.







Komentarze

Popularne posty