Łódzki Marsz Równości // czyli o trudnych początkach




Długo zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle powinnam pisać o marszu równości, na którym byłam w miniony weekend w Łodzi i który jednocześnie był pierwszym tego typu wydarzeniem w moim życiu. Kiedy dotarłam w niedzielę do domu po czym wróciłam do swoich zajęć wiele razy przychodziło mi do głowy, że chyba powinnam coś tutaj na ten temat ,,nabazgrać", ale od razu wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Przekładałam to na potem, bo też termin złożenia mojej pracy licencjackiej oraz performansu dyplomowego nie ułatwia mi ostatnio pisania czegokolwiek. Chwilę temu pijąc herbatę i słuchając jednocześnie piosenki Boba Dylana znów wróciłam myślami do sobotniego marszu i pomyślałam sobie, że po całym dniu to właśnie chcę zrobić. Napisać post.


Jak wie większość moich znajomych, zdarza mi się brać udział w występach artystów drag queen albo chodzić na imprezy queerowe. W zeszłym roku będąc w Pradze na koncercie również udało mi się w jakimś stopniu być częścią tamtego festiwalu równości, jednak na prawdziwym marszu równości, z transparentami, z flagami i przede wszystkim z hasłami promującymi ,,wolność, równość i tolerancję" byłam pierwszy raz.

Kiedy tyle ludzi zbiera się razem, łączy ich wspólna sprawa, te same dążenia i przede wszystkim chce zrobić coś dla siebie nawzajem, żeby po prostu wszystkim było lepiej w naszym kraju to możliwość bycia częścią takiego wydarzenia zawsze mnie cieszy i motywuje do dalszych działań.
Z jednej strony okazja, żeby być tam, uczestniczyć w marszu i mówić głośno o tym, co mnie też dotyka była czymś wyjątkowym, z drugiej, jednak po prostu czułam się niepewnie.
Od pewnego czasu staram się nie ukrywać mojej orientacji seksualnej, jednak pewnie fakt, że ujawniłam się z nią dopiero niedawno nie ułatwił mi przejścia przez marsz i przeżycia go tak jakbym chciała. Nie potrafię tego do końca wyjaśnić, ale temat niepewności i stresu po coming oucie na pewno nie jest mi jeszcze do końca obcy.  Pewnie nie tylko to sprawiło, że ostatnio moi znajomi nie mają ze mną łatwego życia, bo jeszcze mój licencjat, planowana zmiana miejsca życia i rzeczy prywatne też są jednymi z powodów.

Łódzki marsz odbywał się pod hasłem ,,przetrwamy". W przemowach przed marszem wiele razy nawiązywano do dyskryminacji młodych osób ze środowiska LGBT i trudnych początków życia z własną tożsamością. To, że ciągle musimy walczyć o to, żeby niektórzy zrozumieli, że nie jesteśmy ,,gorszym sortem" i że mamy prawo do życia na z równymi prawami jak osoby heteroseksualne jest smutne, ale ja też wierzę, że przetrwamy i będzie lepiej. Ale będzie tylko wtedy kiedy będziemy wszyscy razem.

W ramach podsumowania zostawiam linka do pewnej piosenki. Coś mi się wydaje, że gdy będę śpiewać ten utwór w czerwcu na performansie dyplomowym to wtedy to co tutaj napisałam jakoś do mnie wróci. Chciałam wstawić coś o trudnych początkach, coming oucie albo o tym, że wszyscy mamy takie same prawo do szczęścia na tych samych zasadach, ale zamiast dodawać Dianę Ross, czy Glorię Gaynor zostawiam coś co chyba tekstem i klimatem pasuje do wszystkiego co tutaj poruszyłam.



  

Komentarze

Popularne posty