Krzysztof Błażyca ,,Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy"


 Książkę Krzysztofa Błażycy otrzymałam w prezencie świątecznym od ojca i od razu bardzo chciałam ją przeczytać. Niesamowicie fascynują mnie historie różnych afrykańskich krajów - każda jest inna, unikatowa i intrygująca. Pokazuje jak wiele stron i aspektów ma kultura tego kontynentu, a wspaniałe jest to, że mogę ją poznawać przez literaturę faktu. Planuję też kiedyś wybrać się w podróż i odwiedzić tereny, które tak bardzo uwielbiam odkrywać w tekstach. Kraje, które fascynują mnie chyba najbardziej to: Rwanda, Zimbabwe, Kenia, Sudan i Południowy Sudan, Tanzania, Senegal, Mali, Madagaskar, Czad, RPA i właśnie Uganda. Jeśli chodzi o państwa Afryki wymieniłabym też Egipt, Maroko i Algierię, ale to już trochę inne tereny, bo najbardziej na północ i tutaj widzimy już więcej wpływów arabskich, czy francuskich. 

,,Krew Aczoli" to reportaż napisany w formie wywiadów pogłębionych skupiający się na ludobójstwie plemienia Aczoli w północnej Ugandzie. 

Aczoli to grupa etniczna będąca częścią ludów nilotyckich. Poza Ugandą spotkamy również ludzi z tego plemienia w Kenii, czy w Sudanie Południowym. Mają oni swój język nazwany taką samą nazwą. Niektórzy posługują się również językiem angielskim, Luganda lub suahili, ale jest to rzadkie, gdyż grupa jest dość zamknięta.  Najważniejszym zajęciem Aczoli jest hodowla bydła. Dominującą religią jest chrześcijaństwo połączone z lokalnymi wierzeniami. 

Aczoli w konflikcie politycznym popierali premiera Miltona Obote, który przegrał starcie o władzę z Idim Aminem, który został pierwszy prezydentem Ugandy, a de facto dyktatorem kraju. Plemię zaczęło być prześladowane, dochodziło do częstych masakr i tragedii. 

Severino Lukoya Kiberu to postać znamienna dla masakry, która będzie trwała nieprzerwanie przez 20 lat, a co jeszcze bardziej tragiczne - choć w mniejszym wymiarze toczy się do dzisiaj. Jak sam powiedział, pierwszy raz usłyszał ,,głos boży" w 1948 roku. Dziesięć lat później, pracując jako stolarz spadł z drabiny i zapadł w śpiączkę. Powiedział potem, że spotkał wtedy Jezusa. Severino walczył w trakcie drugiej wojny światowej, później długo był farmerem i studiował Biblię na własny użytek. Dodatkowo, był Aczoli, od zawsze pragnął wyzwolenia swojego plemienia, zwłaszcza widząc tragedie, które krwawy rząd Amina czynił pośród jego ludzi. Utwierdziło się w nim poczucie nacjonalizmu etnicznego i fundamentalizmu religijnego. Razem ze swoją córką, Alice Lakweną, która wierzyła bezgranicznie w jego błogosławienie stworzył podwaliny organizacji terrorystycznej znanej potem jako Armia Bożego Oporu.

Urodzony w 1961 roku w małej wiosce Odek, w regionie Gulu Joseph Kony podobno zupełnie przypadkiem został przywódcą Armii Bożego Oporu. Organizacja werbowała chłopców i mężczyzn, którzy zostali stawiani przed wyborem: życie terrorysty albo śmierć. Z czasem, Kony wspiął się po drabinie władzy i został być może najniebezpieczniejszym zbrodniarzem końca XX wieku. Od 1987, LRA (ang. Lord Resistance Army, czyli Armia Bożego Oporu) porwała i uczyniła zbrodniarzami około trzydziestu tysięcy dzieci. W książce Błażycy, oprócz wywiadów ze świadkami tragedii wyrządzonych przez wytrenowanych zabójców, czytamy właśnie ich relacje. Ich podejście jest ciekawe. Żałują, ale wiedzą, że zostali zmuszeni. Często są religijni, modlą się o przebaczenie, ale ich zeznania czasami nieco się plączą.

W książce przeczytamy również relację jednej z żon Kony'ego, których miał podobno nie mniej niż sto. Z czego, niektóre jego ,,żony" to nieletnie dzieci. Kobieta, która jest jego żoną, opisuje go jako dobrego i kochającego ojca. Sama również dalej darzy go uczuciem, czeka na jego powrót. Mówi, że on nie robił nic złego, tylko zlecał to. Tak jak wielu jego byłych żołnierzy twierdzi, że koncepcja nie pochodziła od samego Kony'ego, a od złego ducha.

LRA jest odpowiedzialna za masowe gwałty, zabójstwa i porwania trwające ponad. Wielokrotne rozmowy pokojowe, nigdy nie zakończyły się sukcesem. Co ciekawe, Kony'ego nie udało się dotąd chwytać mimo postawionych mu zarzutów m.in. dokonania zbrodni przeciwko ludzkości i ścigania przez Interpol. LRA podobno dalej działa, jednak w okrojonym składzie i na mniejszą skalę. Zdaniem jednego z rozmówców Błażycy, Kony przed lata ukrywający się w buszu, już nie żyje i nigdy nie zostanie odnaleziony.

,,Krew Aczoli" to historia fascynująca, odkrywająca aspekty tragedii, która w Europie jest zbyt mało omawiana i znana. O takich zbrodniach i o takich ludziach powinno się mówić. Powinno się uczyć i wyciągać wnioski. Starać się zrozumieć. Bardzo polecam tę książkę interesującym się Afryką, ale też wszystkim, którzy chcą poszerzać swoją świadomość o kondycji ludzkiej i sytuacji na świecie, również (a może przede wszystkim) na tych mniej oczywistych dla Europejczyków terenach.

Nie mogę się doczekać również lektury drugiej książki Błażycy - ,,Tego drzewa nie zetniesz". 

Komentarze

Popularne posty