Nina Solomin ,,OK, Amen"

 

Zawsze bardzo chętnie sięgam po literaturę traktującą o judaizmie. Jest to - obok islamu - religia, która interesuje mnie najbardziej dlatego zagłębianie się w literaturę tematu jest dla mnie bardzo przyjemne. O ,,OK, amen" autorstwa Niny Solomin dowiedziałam się przypadkiem, oglądając relacje instagramowe pewnej recenzentki. Była wówczas w przedsprzedaży, a ja już wiedziałam, że będę ją czytać.

Książka to relacja o szwedzkiej dziennikarki, która postanawia sięgnąć do swoich religijnych korzeni i zbliżając się do specyficznej i zamkniętej grupy chasydów, poznać ich codzienność i zwyczaje. Chasydzi to konserwatywny odłam judaizmu. Większość z nich zamieszkuje obecnie dzielnicę Williamsburg w Nowym Jorku. Do ich społeczności ciężko się dostać, dziennikarce udaje się to po wielu próbach z pomocą bardzo nowoczesnego kolegi, który udostępnia jej kontakt do rodziny chasydzkiej. Wielokrotnie jest przez swoich rozmówców zachęcana i przekonywana, by zostać tzw. baal teszuwa, czyli by zaczęła na powrót praktykować swoją wiarę. Jednocześnie, rozmówcy Niny Solomin są do niej przyjaźnie nastawieni, zwłaszcza kobiety, które życzliwie starają się jej pomóc, gdy np. bierze udział w chasydzkim przyjęciu charytatywnym i dają jej ,,skromniejsze" ubrania, czy tłumacząc jej system działania w ich społeczeństwie. Męzczyźni nie patrzą jej na ogół w oczy, pan Cohen rozmawiając z nią celowo patrzy cały czas do lodówki, co jest najbardziej ekspresyjnym sposobem okazania przez niego sympatii, gdy zaprzyjaźnia się z jego rodziną.

Nina Solomin opisuje genezę narodzenia się społeczności chasydów. Opisuje dokładnie skomplikowany system detali wymaganych przez każdego religijnego członka społeczności. Pisze w ciekawy sposób, bardzo przyjemnym językiem. 

Zaciekawiły mnie bardzo - poza historią powstania chasydyzmu - opisy celebracji i obrzędów. Pojawia się tutaj m.in. Jom Kippur (najbardziej chyba znane święto żydowskie) jak i Sukot, czyli Święto Szałasów.

Chasydzi są niezwykle ciekawą społecznością, ponieważ zachowali oni swoje zasady i dalej tworzą zamkniętą całość. Są to ludzie konserwatywni, Torę, Tanach i Talmud biorą w sposób dosłowny. Jak pisze Solomin, dorośli przejeżdżając przez Manhattan zakrywają często dzieciom oczy, ponieważ są zdania, że nie jest im potrzebne zło tego świata, wszystko mają w Williamsburgu. Nie mogą czytać książek (jedynie mężczyźni i tylko teksty religijne), nie mogą chodzić do kina, do baru, czy kawiarni. Kobiety i męźczyzni modlą się oddzielnie, tylko mężczyźni mają zgłębiać nauki judaizmu, kobiety zaś mają po ślubie być idealnymi paniami domu. Co ciekawe, Solomin pisze, iż powodem jest to, że kobiety już są - zdaniem chasydów - oświecone i nie potrzebują studiować więcej religii. Religijne kobiety noszą peruki, na ogół mają zgolone głowy. Ślub bierze się bardzo wcześnie, dwadzieścia lat to już często ostatni dzwonek. Chasydzi przyjmują też system hierarchiczny. Wierząca i religijna od pokoleń rodzina nigdy nie pozwoli na ślub potomka z baal teszuwa chyba, że nawrócenie się miało miejsce kilka pokoleń wstecz. Bardzo ostro ocenia się też Gojów, czyli ludzi nie będących Żydami. Często stosuje się to określenie również w stosunku do osób, które od praktykowania wiary odeszły, jednak na ogół przyjaźnie stara się ich zachęcić do powrotu. Pojawiają się też wśród chasydów osoby łamiące zasady tj. np. chodzące do baru bez skrępowania, ubrane tak, że widać ich przynależność do tej społeczności. Pozostali wiedzą o tych procederach, potępiają je i negatywnie oceniają całą rodzinę takich osób, jednak na tym ich potępienie się ogranicza.

Naprawdę bardzo polecam reportaż Niny Solomin wszystkim zainteresowanym tematem judaizmu. Świetna lektura, przekazująca wiedzę w bardzo przystępny sposób.

Komentarze

Popularne posty