Czytelnicze podsumowanie listopada


Czas. Kwestia umowna. W ciągu tego roku z okładem przekonałem się o to aż nazbyt wyraźnie. Będę znowu pisać. Zawsze prędzej, czy później tak to się u mnie kończy. Dzisiaj będzie za przeproszeniem literacko.

Listopad był miesiącem intensywnym, a większość mojej uwagi zajmowały niedawno rozpoczęte studia magisterskie, nauczanie angielskiego oraz nauka hiszpańskiego i chińskiego. Hebrajski niestety jest obecnie na dalszym planie z uwagi na zajętości. Muzycznie zadziało się, gdyż byłam na koncercie Bauhaus, a raczej wokalisty kapeli wraz z basistą, którzy grali kawałki zespołowe w ramach celebracji 40-lecia istnienia. Spotkanie z Peterem Murphym na pewno zapamiętam na długo. Więcej na ten temat za pewne nastukam na Notatniku Muzycznym niebawem. Jeśli chodzi o zakupy książkowe, nie były specjalnie liczebne. Pozwolę sobie przejść do krótkich rozważań o przeczytanych pozycjach jako, że formalne wstępy mamy już za sobą.


Jestem na tyle pretensjonalna, iż jednym z moich celów literackich jest przeczytanie monumentalnej trylogii tego autora - "Spheres". Zaczęłam, jednak od tej cienkiej książeczki, którą zakupiłem w jednej z moich ulubionych obecnie warszawskich księgarni. Książka - wbrew temu, co tytuł może sugerować- nie jest skupiona na dyskursie psychologicznym. To wywód mogący równie dobrze uchodzić za odpowiedź na klasyczne dzieło Jean-Jacquesa Rousseau - "Social Contract". Autor skupia się tutaj na analizie znaczenia stresu rozumianym jako presja, strach przed zagrożeniem. Lektura niesamowicie wciągająca i fascynująca. Sloterdijk zastanawia się jaki wpływ ma taki stan społeczny na poczucie wolności jednostki oraz zadaje pytanie, czy możliwym jest całkowite wyzwolenie się z obaw ogólnych. A może po prostu legendarne zdanie Rousseau: "Man is born free and everywhere he is in chains" powinno się przyjąć jako truizm? 


O tej książce usłyszałam już jakiś czas temu i zaciekawiła mnie, natomiast nie planowałem wydawać na nią pieniędzy w najbliższym czasie, gdyż priorytety. Nieoczekiwanie, jednak na instagramie, który śledzę pojawił się zachęcający konkurs. Polecenie książki amerykańskiej było trudne, gdyż ciężkim było podjęcie decyzji. Moja odpowiedź wygrała i tak o to książka trafiła sama w moje ręce. Niestety, Titusa, królica mojej najlepszej przyjaciółki Syreny Scotty pogryzła mi troszeczkę rogi, ale za to przeczytałem ją bardzo szybko. Przyjemna, raczej niezbyt wymagająca lektura, która mimo wszystko zaskoczyła mnie pozytywnie. Główna bohaterka powieści to dziewczyna, a później kobieta niesztampowa. Łatwo było biorąc pod uwagę zarys fabuły pójść w banał, a tak się nie stało. Powieść to swoistego rodzaju dystopia dziejąca się w alternatywnej rzeczywistości. Po drugiej wojnie secesyjnej, USA i świat są podzielone, a świat pogrążony jest w chaosie. Rzadko kiedy moją uwagę przyciąga współczesna powieść, bo preferuję non-fiction lub klasykę natomiast tu zdecydowanie nie żałuję. Świetnie napisana, wciągająca i jednocześnie - co może brzmieć przerażająco - hipotetycznie realistyczna.


Jest to trzecia książka Baumana w moim życiu i jak zawsze chcę więcej. Jego pisanie jest dla mnie nieodgadnione. Z jednej strony każdą jego pozycję czytam nawet kilka miesięcy, a z drugiej, kiedy otworzę umysł i się skupię, rozumiem i czuję każde zdanie. Zdecydowanie, jego przemyślenia są warte wysiłku intelektualnego. Ten zbiór to teksty związane z konsumpcjonizmem, społeczeństwem obecnie, życiem w pędzie, kapitalizmem, czy wolnością jednostki. Niesamowite dzieło i po raz kolejny ogromny szacunek i podziw to jednego z moich ulubionych autorów. 


Kereta czyta się szybko. Keret jest do bólu prawdziwy i szczery. Czytanie Kereta wciąga. Miałem duże nadzieje do tego zbioru opowiadań. Rozczarowania nie było natomiast chyba oczekiwałem czegoś więcej. Przyznam, iż pewne opowiadania traktujące o armii były dla mnie niepotrzebne. Historie, jednocześnie pełne szokującej bestialskości okraszone były zabawnym językiem. Pod tym względem niewątpliwie Keret jest mistrzem. Wolałem, jednak historie bardziej przyziemne, jeśli chodzi o ten tomik. Na pewno chce dalej czytać Etgara Kereta natomiast przewiduję, że fanem nie będę. Marzy mi się teraz zdobycie gdzieś jego bajek dla dzieci w wydaniu w języku hebrajskim natomiast póki co, nie widzę nic w zasięgu ręki natomiast pomyślę o tym.


Listopad literacko zamknąłem cieniutkim zbiorem dwóch opowiadań Jacka Kerouaca z serii, którą bardzo lubię, bo idealnie zawsze sprawdza się, gdy jadę blablacarem w dzień i gdy po nagadaniu się z kierowcą nie chcę spędzać czasu patrząc przez okno lub w ekran smartfona. Niestety, Kerouac w dalszym ciągu pozostaje moim wielkim literackim rozczarowaniem. "On The Road" porzuciłam, tutaj dałam radę tylko dlatego, że było krótko. Jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, chciałem, by spodobała mi się jego twórczość. Jednak nie wyszło. Męczy mnie fabuła o niczym dziejąca się na jakimś molo, gdzie nie ma żadnego sensu poza rozprawianiem o psychodelicznych kwestiach i bycie biednym chłopakiem z tanim papierosem i pustą dziurawą kieszenią. Jedyne, co jak na razie podoba mi się o Kerouaca to konstrukcja zdań. Tytułowe opowiadanie było męczące, drugie - o włóczędze i niejako o historii włóczęgostwa - już bardziej mnie zaintrygowało, może z uwagi na wydźwięk przywodzący na myśl non-fiction. Dam jeszcze autorowi szansę i przeczytam kiedyś "Dharma Bums". 


Plany czytelnicze do końca roku:
"Washington Black" Esi Edugyan
,,Moja Walka. Księga 4" Karl Ove Knausgård
"Girl Who Played with Fire" Stieg Larsson

jak się wyrobię:
,,Czas Krwawego Księżyca" David Grann
"Go, Tell It To a Mountain" James Baldwin
,,Serce Buddy" (dokończyć) Thich Nhat Hanh

Komentarze

Popularne posty