7. LGBT Film Festival // Recenzja filmu "Kocur"



Niestety, raczej rzadko pojawiam się na festiwalach filmowych, czego żałuję, ale mam nadzieję, że wreszcie nauczę się lepiej planować swój czas i wtedy będzie mi łatwiej się ze wszystkim wyrobić. Film ,,Kocur", który obejrzałam w ten piątek razem z moją Mentalną Siostrą oraz jej koleżanką w moich ulubionych Nowych Horyzontach w ramach 7. Festiwalu Kina LGBT na pewno będzie kolejnym motywatorem, by wreszcie to uczynić.


Na początek trochę o samej fabule filmu: Andreas i Stefan mieszkają i żyją razem w starym domu z
dużym ogrodem na przedmieściach Wiednia. Wiodą szczęśliwe życie, a towarzyszy im jeszcze ich kot, który ma na imię Mojżesz. Mężczyźni żyją z muzyki. Stefan gra na tubie w orkiestrze, w której Andreas jest dyrygentem. Ich relacja od początku filmu wydaje się dość specyficzna. Reżyser Haendl Klaus pokazał w sposób dość dynamiczny jak bardzo mężczyźni są ze sobą związani i jak głęboka jest ich relacja, a także jak się zmienia po śmierci ich kota. W wyniku nieszczęśliwego wypadku tracą coś, a w tym przypadku chyba bardziej zasadnym byłoby napisać kogoś, kto tak naprawdę najbardziej podtrzymywał i łączył ich związek. Oboje wpadają rozpacz i rozgoryczenie, a ich relacja całkowicie się zmienia.

W filmie nie poznajemy zbyt wielu szczegółów. Jest zimny, minimalistyczny, jeśli chodzi o dialogi i dynamiczność fabuły, ale jednocześnie bogaty w odniesienia i symbole, które właściwie same przychodzą na myśl, a ich przekaz wydaje się niemal oczywisty. Sceny są jakby oderwane od siebie i nawet ich kolejność wydaje się czasami zaskakująca. Dialogów nie pojawia się w tym filmie zbyt wiele, a gdy już się pojawiają to zawsze są nieoczywiste, a patrząc na bohaterów, którzy je wypowiadają mamy wrażenie, że jest w nich jakieś napięcie lub smutek. Widać to wyraźnie zwłaszcza po śmierci kota. Niedługo przed wypadkiem klimat robi się co raz bardziej tajemniczy; nawet muzyka w tle zdaje się sugerować, że niedługo nastąpi moment kulminacyjny całej akcji filmu. Początkowo, gdy Mojżesz przynosi do domu zabitego węża, a Stefan znajduje go, po czym wynosi do ogrodu i ukrywa między kamieniami możemy odnieść wrażenie, że powodem wypadku będzie wąż właśnie. W pewnym stopniu osoby, które miały takie refleksje nie pomyliły się, bo chociaż bezpośrednia przyczyna śmierci kota jest zupełnie inna to symbolicznie pokazuje on, że rzeczywiście, zdarzy się coś co wprowadzi chaos w życie obojga mężczyzn.


Kiedy Stefan podczas głaskania kota zostaje przez niego nagle ugryziony, mężczyzna będący w szoku odrzuca go na bok. Reakcja podobna jak wtedy, gdy czujemy, że coś zaczyna nas parzyć. Okazuje się, że Mojżesz nie żyje. Stefan wpada w histerię i w rozpaczy powtarza tylko, że nie wie jak to się stało. Jego partner natomiast nie potrafi wydobyć z siebie słowa. Ich relacja stopniowo zamienia się w udawanie i unikanie siebie nawzajem.



Po wyjściu z kina, czy nawet w trakcie seansu można było wyczuć i usłyszeć, że wątek rozpaczy za kotem, który tak bardzo, wręcz skrajnie uwypuklił reżyser nie dla każdego jest wiarygodny i realistyczny. W moim odczuciu, postać kota można interpretować na dwa sposoby. Mojżesz może być po prostu symbolem nietrwałości relacji międzyludzkich; pokazuje, że związki z ludźmi budowane na jednej bardzo silnej rzeczy, która łączy dwie osoby mogą w krótkiej chwili rozpaść się, gdy tej rzeczy zabraknie.


Drugi sposób interpretacji to bardziej luźne skojarzenie, które nasuwało mi się prawie przez cały film, choć może nie ma tak dużego znaczenia dla wniosków na temat fabuły. Mojżesz od początku wydawał mi się symbolem dziecka, a sposób przedstawienia jego wątku kojarzył mi się w pewien sposób z tym, że być może twórca filmu chciał pokazać podobieństwo problemów osób w związkach nieheteronormatywnych. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że budowało to wątek skierowany bardziej społecznie (warto zauważyć również, że w filmie nie ma żadnego momentu, gdy ktokolwiek przejawia negatywne emocje związane z faktem orientacji bohaterów, dla wszystkich jest to naturalne). Możliwe, że otwartość ludzi w otoczeniu Stefana i Andreasa jest spowodowana tylko tym, że Austria, gdzie jest kręcony film i gdzie dzieje się jego akcja, jeśli chodzi o prawa dla środowisk LGBT jest jednym z najlepiej rozwiniętych krajów w Europie. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że prawo do adopcji zostało przyznane dopiero w tym roku, a premiera filmu miała miejsce kilka miesięcy wcześniej może moja refleksja nie jest do końca pozbawiona kontekstu.




Postaci Stefana i Andreasa również wydają się być dogłębnie przedstawione, a ich charakter zaczyna rysować się wyraźnie już po kilku minutach filmu. Stefan sprawia wrażenie bardziej wrażliwego, emocjonalnego i ekspresyjnego mężczyzny. W trakcie zabawy z kotem to on zawsze bardziej przypomina szczęśliwe dziecko; wydaje się bezbronny, a po stracie oka jego charakter wydaje się jeszcze bardziej uwypuklony przez reżysera. To Andreas od początku filmu się nim opiekuje, jest poważniejszy, bardziej powściągliwy i mniej otwarty w okazywaniu uczuć. Kontrast ich charakterów można dostrzec wyraźnie np. w scenie, gdy po śmierci Mojżesza jadą samochodem. Stefan siedzi na fotelu pasażera i płacze. Andreas ma trudności z powstrzymaniem swoich emocji, ale prowadzi samochód nic nie mówiąc jakby starając się nie okazywać słabości.

W filmie można znaleźć wiele różnych odniesień i symboli. Od węża, który kojarzy się z chaosem i śmiercią (a także z ogromem innych rzeczy; wystarczy chociażby wpisać w wyszukiwarkę ,,wąż symbolika", żeby odkryć jak wiele z nich idealnie pasuje do tego filmu), przez kota Mojżesza aż do jedzenia, które przygotowują sobie bohaterowie, a które potem reżyser wykorzystuje, by pokazać jak po wypadku zmienia się ich relacja (kiedy oni nie chcą już niczego od siebie, więc rozdają to innym)... Właściwie można wymieniać bardzo długo, a każdy przykład odnosić do innego elementu fabuły. Haendl Klaus stworzył obraz, który prostymi, możliwie jak najbardziej ograniczonymi środkami otwiera przed nami mnóstwo interpretacji i mimo chłodnej formy potrafi wzbudzić również pozytywne emocje. Wzrusza, intryguje. Ma w sobie coś elektryzującego. Coś, co musiało zelektryzować również widzów, którzy obejrzeli premierę filmu na tegorocznym festiwalu w Berlinie, a także jurorów międzynarodowego konkursu filmów LGBT Teddy Awards, na którym w tym roku zdobył nagrodę za najlepszy film.

,,Kocur" to drugi film w dorobku tego austriackiego reżysera. Ma on, jednak w swoim dorobku współpracę z wieloma innymi reżyserami w roli aktora - zagrał on między innymi w filmie Wernera Herzoga ,,Niezwyciężony" oraz ma na koncie małe role w filmach Michaela Hanekego. Po obejrzeniu tego filmu jestem co raz bardziej ciekawa kolejnych jego dokonań artystycznych, a to jak bardzo dobry jest ten film pozwala mi mieć nadzieję, że rzeczywiście jest na co czekać.



Ocena filmu - 8 / 10





Mam nadzieję, że uda mi się skoczyć jeszcze na chociaż jeden film w ramach festiwalu.

Trwa on w dniach 15-22 kwietnia w wybranych miastach w Polsce. Jeśli ktoś to czyta, jest zainteresowany, ale się waha to polecam. Chociaż mało chodzę na festiwale filmowe, jak wspomniałam już na początku to wiem, że zawsze można trafić na coś, co nas zaintryguje, więc zawsze warto sprawdzić i się przekonać. Ja tak miałam z ,,Kocurem", na którego szłam zupełnie bez żadnych oczekiwań, a okazał się bardzo dobrym filmem i przy okazji ciekawym tematem posta, bo znowu była długa przerwa. Moja praca licencjacka sama się nie napisze, a koncert dyplomowy sam nie ogarnie, więc blog teraz mimo szczerych chęci i przysłowiowej weny do pisania nie jest taki jaki być powinien. W sobotę wybieram się na marsz równości do Łodzi, a możliwe, że wcześniej z moją Mentalną Siostrą (czyt. przyjaciółką Zuzą) uda nam się zrealizować inny plan, więc może będzie więcej tematów, żeby coś tutaj więcej nabazgrolić. Wszystkim, którzy przeczytali posta dziękuję (fajnie byłoby poznać jakieś opinie, refleksje etc. jakby ktoś miał się ochotę podzielić). 
To już wszystko dzisiaj, wracam do ogarniania życia i pisania licencjatu. Do następnego.

Komentarze

Popularne posty